Zamek w drzwiach lekko zazgrzytał przy otwieraniu. Wszędzie kurz i pająki, więc wchodzę trzepię, zamiatam, odkurzam, kicham i blog wysprzątany oraz reaktywowany. Jakoś już tak mam, że okres wakacyjno-letni nie sprzyja dzierganiu. Może to i dobrze, bo przecież moje panny są w domu, można coś więcej razem porobić, trochę szkoda czasu na druciki. Czy to, aby nie obraza pisać takie rzeczy na blogu dziewiarskim? 😉
No więc znowu będę tu bywać, pokazywać efekty moich eksperymentów z drutami, szydełkiem i co mi tam jeszcze wpadnie w ręce i dzielić się z Wami moimi amatorskimi zapiskami wykonania ich.
Na dobry początek chcę Wam pokazać sweterek, który ma już kilka miesięcy, ale jakoś tak go po macoszemu potraktowałam i na blogu nie doczekał się premiery. No to pora się zrehabilitować i oto on.
Sweterek powstał z połączenia cieniowanej bawełny i cieniuteńkiej, granatowej merino. Tu można zobaczyć jakie to konkretnie włóczki. Fason taki mój, czyli ukochany oversize, krótki i wygodny. W sam raz na coraz chłodniejsze jeszcze letnie wieczory.
Zdjęcia były robione w ostatnią niedzielę, kiedy to Tomek postanowił się przekwalifikować na zawodowego kibola i jeszcze nasze dwie starsze córki do tego namówił. Kto chce, może zobaczyć na naszym wspólnym blogu, gdzie się to towarzystwo bawiło , o tu. A tak w ogóle, to zapraszamy do zaglądania do nas na jakchcemy.pl, będzie nam miło Was gościć.
W czasie więc kiedy oni kibicowali, my z Basią zabawiłyśmy się w turystki i pojechałyśmy na nasz krakowski Rynek. Tłum był niemiłosierny. Przypomniałam sobie skutecznie, dlaczego w weekendy i święta omijamy Rynek szerokim łukiem. Ale co tam, gołębie trochę postraszyłyśmy i ciacho u Wentzla zjadłyśmy 😉
P.S A tak skutecznie sprzątałam na blogu, że przez pomyłkę ostatni wpis z mini Gail i wiosenną czapeczką dla Basi usunęłam, została tylko zajawka na FB 🙁