Rzutem na taśmę, bo zima, mam nadzieję, już będzie powoli pakowała walizki, przedstawiam trzy panny z trzema nakryciami głowy. A ponieważ panny są większa, mniejsza i najmniejsza, to i jest czapa, czapka i czapeczka. A do każdej komin. A dokładnie komin, kominek i kominionko?

Najstarsza panna na na głowie czapkę, którą już pokazywałam. Wtedy zostały po niej tylko zdjęcia, bo zaginęła w szkole. Ale po dwóch miesiącach moje dziewczę odnalazło czapkę – i moja teoria na temat jej szkoły, że tu nic nie ginie (najwyżej odnajduje się z pewnym poślizgiem), nie musiała ulegać zmianie.
Średnia panienka ma prostą czapkę i komin z włóczki Andes Dropsa. Ale za to jaki ma pompon!

Komplet powstał do wzorzystej kurtki, więc z kolorami nie mogłam za bardzo poszaleć. O takiej:

A to takie kuligowo – feryjne wspomnienie.
No i w końcu czapeczka i kominionko, które powstały do białej kurtki Basieńki:



Na ostatnim zdjęciu widać, jak przekonywałam modelkę, żeby dała mi jeszcze kilka sekund na pstryknięcie zdjęć. Dobrze, że starsze nie podchwyciły tematu, bo pewnie chrupkami kukurydzianymi przekupić by się nie dały.
No i to by było na tyle w temacie czapkowania i kominowania. Trochę dużo tych czapek, beretów itp. Ale cóż trochę tych głów i główeczek do zaczapowania mam, to i dziergadeł na nie trochę powstaje 🙂
Pewnie już czapek w tym sezonie zimowym pokazywać nie będę, bo już chyba dość.Chociaż…. zrobiłam jeszcze mężowi w tym roku jedną taką…. ha, ha, ha