Z tej włóczki powstał już kiedyś prawie w całości cardigan dla mnie. Ale jakoś ani faktura włóczki mi nie pasowała, ani jej kolor. Było więc wielkie prucie, potem długie leżakowanie, aż w końcu powstał z niej sweterek.
Moja średnia córka miała ściśle określone oczekiwania w stosunku do niego: miał być milusi, łatwy do wkładania i żeby nigdzie nie cisnął. A ponieważ jestem gotowa na wiele, żeby jej poranne zbieranie się do przedszkola było mniej nerwowe i dla niej i dla pozostałych zbierających się i zostających – to stanęłam na uszach, żeby był właśnie taki. Nie jest to mistrzostwo świata pod względem designu, ale mój Milusiek zadowolony – a o to przecież chodziło 🙂
A swoją drogą nie wiem jak to jest możliwe, że Jagoda uwielbiała przedszkole – do tej pory jak czasami odbiera Miluśkę, to jest cała rozanielona i mówi: ” A naleśników takich jak siostra Marta, to nawet babcie nie robi.” A Mileśka znowu nie bardzo się może z przedszkolem zaprzyjaźnić, chodź naleśniki te same… Cóż dwa różne światy – nie mogę nadziwić się, że mogą być aż w tak wielu obszarach różne. A Basia pewnie będzie przed nami odkrywać trzeci – swój świat. Fajnie….