Tak, tak… Czapka, a może właściwiej byłoby napisać beret powstał dla mojej najstarszej córki. I zanim zdążyłam go pokazać na blogu moje ukochane dziewczę zdążyło go zgubić 🙁
Pozostały więc zdjęcia i notatki jak go robiłam. Jest więc szansa, że gdy tylko mój mąż naprawi coś co się zepsuło i przez co nie można wysyłać opisów, to z notatek powstanie opis i zostanie Wam udostępniony.
Beret postał z potrzeby chwili – wykorzystałam więc do zrobienia go to, co miałam pod ręką. Kupiłam kiedyś alpakę boucle i już nawet zrobiłam z niej sweter – zostało do końca dosłownie kilka rzędów – ale coś mi w nim nie pasowało i go sprułam. Włóczka sama w sobie była dosyć smutna, więc dodałam do niej resztki cieniowanej wełny.
Efekt jest….. tzn był całkiem fajny. Ja zresztą lubię takie nieoczywiste połączenia włóczek – inna faktura, kolor, gatunek – zupełnie nie pasujące do siebie na pierwszy rzut oka. Zawsze mnie korci, żeby sprawdzić co wyjdzie jak „to” połączymy z „tamtym” .
No cóż nie ukrywam, że cały czas mam nadzieję, że beret się odnajdzie, gdzieś w szatni szkoły lub u sympatycznej Pani na portierni, tym bardziej że mam prawię skończony komin do niego… A jeśli nawet nie, to cóż taki to już urok rozmarzonych, roztargnionych 10-latek 🙂
witam, ogromnie podoba mi się wydziergany przez Panią kameleon ostnieje gdzieś na niego jakiś schemat? pozdrawiam